W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
MEGAWYWIAD z Larsem część 3
dodane 30.10.2008 01:14:12 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1782
Zapraszam do "konsumpcji" trzeciej już części obszernego wywiadu z Larsem Ulrichem. Tym razem Lars opowiada o pierwszej konfrontacji z wielkim światkiem muzycznym, managementem i zaskoczeniu postaciami z Q-Prime. Ponadto rozpoczyna długi temat Cliffa Burtona, którego kontynuację znajdziecie w czwartej, ostatniej części już wkrótce.






Wspomniałeś o Cliffie Burnsteinie, który wpadł na ostatni koncert. Muszę zapytać o to... w jaki sposób rozpoczęliście współpracę z Q-Prime, zwłaszcza jeśli był to pieprzony 84 rok. Współpracowaliście wtedy z Johnnym Zazulą, a rzeczy po prostu się 'toczyły', ale to tak jakby Darkthrone podpisał kontrakt z Doc-iem McGhee (kapela black metalowa, oraz manager min. Bon Jovi i Kiss - przyp. Ugluk).

(śmiech). To naprawdę prosta sprawa, uwierz mi bądź nie. Było lato 84, nagraliśmy w Danii Ride the Ligthning, mieliśmy zaplanowanych parę tras, ale w międzyczasie nie mieliśmy w ogóle kasy, pożyczaliśmy od mojej mamy. W chałupie w której mieszkaliśmy wtedy z Jamesem nie było telefonu.

Napisał do nas Xavier Russell, nasz dobry znajomy, jeden z pierwszych pismaków Kerrang. Prosił nas o telefon. Pożyczyłem od mamy Kirka kartę telefoniczną i wyszedłem do budki zadzwonić do Anglii. Powiedział mi, że Peter Mensch prosi o telefon... jesteś w moim wieku prawda?


Mam 37 lat (Jeeeezu)

OK, czy pamiętasz, że w roku 1983 Def Leppard był największą kapelą we wszechświecie?


Oczywiście, 'Pyromania' straciła pierwsze miejsce sprzedaży na rzecz pieprzonego 'Thrillera' (Michael Jackson - przyp. Ugluk) (śmiech). To wiele mówi!

(śmiech). Dokładnie, dokładnie. Pamiętam dobrze rozmowę z Jamesem, gdy dowiedział się o propozycji Q-Prime. Szukaliśmy właśnie płyty Def Leppard, po przekręceniu na drugą stronę zauważyliśmy napis Q-Prime. To było wielkie: 'O KURWA'. Zorientowaliśmy się z kim mamy do czynienia. Od razu w głowie świecące biura, wielkie stoły konferencyjne z menedżerami, którzy planują każdy krok zespołu. Zupełnie jak dzisiejsze wyobrażenia o Metallice!

Gdy zadzwoniłem do Petera Menscha był trochę niegrzeczny, nieprzyjemny, sarkastyczny. Rzucał odzywkami w stylu 'Kim wy w ogóle jesteście i co porabiacie', albo 'Jeśli ja i mój partner znowu zobaczymy pieprzoną koszulkę Metalliki na spacerze...'. Ostatecznie kluczowe 'chcemy się z wami spotkać'. Mensch z koleżką chodzili po sklepie Shades w Londynie i spotykali dzieciaków w naszych koszulkach. Pytali ich kim w ogóle jesteśmy, na co otrzymywali odpowiedzi 'To następna wielka kapela'.




Mieliśmy niesłychany wyobrażenie o spotkaniu z nimi. Wyobrażaliśmy sobie wielkie wille. Mensch zaprosił nas do swojej siedziby w Hoboken. To okolica w New Jersey, jak każda inna.. osiedle klasy pracującej, małe domy. Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie, ale spodziewaliśmy się willi i pola golfowego! Myślałem, że może pomyliłem okolice, że może trafiliśmy pod zły adres. Sprawdziłem adres, wszystko gra... Pukam więc do drzwi, otwiera mi ten typ, połączenie Rasputina i Jerrego Garcii, noszący śmierdzącą koszulkę, bardzo delikatnie ściskając nasze dłonie, przedstawia się jako Cliff Burnstein. Popatrzeliśmy na siebie w stylu 'Co do chuja?'. To było dla nas dziwaczne. Jak to, żadnych garniaków Armaniego? W środku był niezły bałagan, nikt im tam nie sprzątał. Koleś był jednak bardzo oddany temu co robi i bardzo bystry. Od razu nas to rozwaliło.

Z wielu powodów było to bardzo Metallikowe, koleś był wyluzowany tak jak my, wkręcony fan muzyki, dokładnie jak nasza czwórka. Po prostu cholernie błądziliśmy w naszej wizji Q-Prime. Tych wszystkich zarządów itd. Puściliśmy mu Ride the Lightning. Potem spotkaliśmy równie wkręconego Menscha i tak się skończyło. Oni byli dla nas stworzeni, byli tacy jak my.


Jak zmieniły się relacje między wami przez te lata? Obie strony bardzo dojrzały, jestem przekonany, że wiele się nauczyliście.

Jest całkiem podobnie. Oczywiście teraz ich firma jest znacznie większa. Mają Chili Peppersów i Shanie Twain, wiele postaci się przez nich przewinęło. Courtney Love, Smashing Pumpkins także. Ja nigdy nie grałem w innej kapeli niż Metallica. Nigdy też nie miałem innych menedżerów niż Peter i Cliff, poza Johnnym Z, niech go Bóg błogosławi. Nie wyobrażam sobie pracy z kimś innym, to by było dla mnie dziwne.

Obaj należą do moich najbliższych przyjaciół, gdy jestem w Nowym Jorku idziemy na jakiś film, jemy obiad, spędzamy czas. Bardzo luźno i fajnie.

Zabawne jest to, że wciąż jest w tym element chaosu. I to chyba część energii Metalliki. Czasami jest to świetne, bo działamy spontanicznie, a czasami doprowadza mnie to do szaleństwa. Muszę o wszystko po trochu dbać, wszystkim się zajmować, taki mam charakter. Czasami chciałbym, aby spadło to na inne barki.


Liczę na parę słów od Ciebie na temat Cliffa Burtona. Nigdy nie miałem okazji spotkać tego człowieka. Oczywiście wszyscy wiemy o nim trochę z waszych ust, ale chciałbym abyś podszedł do tego tematu wyjątkowo. Jaką on był osobą, gdy go widywaliście, spędzaliście czas na trasie itd. Był szalonym typem człowieka? Wiem, że do muzyki podchodził bardzo poważnie, ale wiesz co mam na myśli...

Dobre pytanie, czy był szalony? (długa przerwa). Nie wiem, czy zwariowany to dobre słowo, ale był wyjątkowy i wiem, że słyszałeś to milion razy. Był w nas wszystkich element szaleństwa, byliśmy samotnikami, wkręconymi w muzykę. Cliff po części odstawał. Mieszkał ze swoimi rodzicami, miał samochód (śmiech), zawsze miał dobre graty (długa przerwa).



Ciężko o tym mówić, bo chciałem go nazwać 'najbardziej odpowiedzialnym', ale z drugiej strony nie mogę go takim nazwać. Zawsze się spóźniał. To był charakter. Nie było drugiego takiego człowieka. Było wiele dzieciaków jak ja i James, samotników, pijaczków, ale Cliff wydawał się mieć wszystko zawsze pod kontrolą.

Słaby miałem łeb do alkoholu, więc gdy przesadziłem, leżałem z ryjem w błocie i rzygałem. Cliff nigdy nie przegiął w ten sposób. Owszem, brał LSD i palił sporo trawy, ale nie przeginał jak parę razy ja, czy Kirk. Poszedł do szkoły, aby uczyć się muzyki. Wymyślał własne kawałki, Orion, intro For Whom the Bell Tolls, Fade to Black, intro z Fight Fire With Fire.. to wszystko jego. Na początku pobytu w zespole był niezbyt pewny siebie...




Ugluk

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak